To jest taki czas, kiedy noworoczne postanowienia stają się już noworocznymi wyrzutami sumienia. Jak do tej pory nie udało mi się dotrzeć na siłownię. Może to i lepiej bo pewnie pełno tam ludzi, w końcu są tacy, którzy noworoczne postanowienia traktują poważnie ( przynajmniej na początku). Może więc zacznę je realizować od marca… Staram się jednak nadrabiać w kuchni i tu wychodzi mi lepiej w kwestii zdrowego trybu życia (a w zasadzie jedzenia). Tym bardziej, że czasem tak niewiele wysiłku potrzeba by zrobić organizmowi dobrze. Wystarczy wrzucić zdrowe składniki do blendera i gotowe:) I powstaje np. takie smoothie z ananasa, mango i imbiru z dodatkiem mleka kokosowego i nasion chia. Detox w szklance. Ananas wspomaga trawienie i oczyszcza organizm z toksyn, imbir także wspomaga trawienie a poza tym jest bogaty w substancje przeciwzapalne, a chia… chia to prawdziwa bomba dobroci, o czym trochę już pisałam przy okazji tego puddingu.
I na chwilę sumienie zasypia.
Smoothie oczywiście jest dobre i dla dzieci – chociaż nie wszystkie ( ze względu na imbir) docenią jego smak.
- sok z jednego ananasa świeżo wyciśnięty
- 1 mango
- kawałek imbiru (ok 2 cm)
- sok z połowy cytryny
- łyżka miodu
- ½ szklanki mleka kokosowego
- 1 łyżka nasion chia
- Wycisnąć sok z ananasa i imbiru za pomocą sokowirówki. Ananasa i imbir można też zblendować w całości (ale bez twardego rdzenia, który jest w środku), tylko wtedy trzeb dodać więcej mleka kokosowego albo trochę wody.
- Sok, obrane mango, miód i mleko kokosowe zblendować.
- Dodać nasiona chia.
- Odstawić na 30 minut.
Marcelina says
Muszę pić więcej koktajli, ten wygląda bajecznie! 🙂
cookingforemily says
Ja się teraz szykuje na jakiś koktajl z jarmużem ale trochę brakuje mi odwagi ( i wiary:)
kocie-smaki says
oj tak, niewiele potrzeba, by było nie tylko zdrowo ale też pięknie i pysznie 🙂 a co do postanowień – to wczoraj był najbardziej depresyjny dzień roku wg pewnego brytyjskiego psychologa, głównie za sprawą postanowień noworocznych właśnie, które przestają motywować, a zaczynają ciążyć na sumieniu. no cóż, może coś w tym jest? 😉