Przepis na te zdrowe florentynki z kaszą gryczaną pochodzi z książki „Clean cakes”. Miałam co do niego duże wątpliwości bo w ich składzie była surowa kasza gryczana. Przegryzłam na surowo dwa ziarnka i jakoś nie uwierzyłam w powodzenie tego przepisu;) Potem jednak pomyślałam, że nie można się poddawać, więc postanowiłam kaszę najpierw namoczyć. Namoczona kasza mocno kruszeje i robi się miękka i potem po opieczeniu w piekarniku mamy chrupiące, pękające ziarenka – co już nie raz testowałam w przypadku kaszy jaglanej, np w tej kokosowej granoli z kaszą jaglaną albo w jaglanych bloczkach na które przepis kiedyś pewnie tu wstawię. I rzeczywiście patent się sprawdził, kasza gryczana po całonocnym moczeniu zupełnie zmiękła, potem wysuszona i upieczona w piekarniku znów lekko stwardniała ale stałą się raczej chrupiąca a nie po prostu twarda. Więc to moja modyfikacja do tego przepisu.
Ciasteczka są bezglutenowe ( na bazie kaszy i mąki gryczanej), zawierają mało cukru ( ja dodałam cukier kokosowy ale można użyć trzcinowego) i mają sporo słodyczy z suszonych owoców. A do tego gorzka czekolada, jak na florentynki przystało.
- 100 g migdałów
- 100 g kaszy gryczanej niepalonej ( sucha, nie gotowana)
- 60 g żurawiny suszonej
- 60g suszonych moreli
- 2 łyżki oleju kokosowego
- ⅓ szklanki cukru kokosowego (albo trzcinowego)
- 3 łyżki mąki gryczanej
- 150 ml mleka (kokosowe albo inne)
- 1 gorzka czekolada
- Kaszę namoczyć w wodzie (najlepiej na noc). Następnie wodę odlać a kaszę przełożyć na suchą ściereczkę albo wyłożone kilka warstwa ręcznika papierowego.
- Kasza musi wyschnąć więc potrwa to pewnie z godzinę, w międzyczasie trzeba ją przemieszać kilka razy, zmienić ścierkę/ręcznik na suche.
- Migdały lekko posiekać, morele pokroić na kawałki- zmieszać w misce z kaszą i żurawiną.
- W garnku rozpuścić olej, dodać cukier i mieszać aż się zmiesza i lekko rozpuści. Dodać mleko i mąkę i za pomocą trzepaczki mieszać aż się całość połączy i lekko zgęstnieje.
- Przelać do kaszy z owocami i wymieszać.
- Blachę wyłożyć papierem do pieczenia, wykładać na nią po jednej łyżce mieszanki, lekko spłaszczając ciastka.
- Piec ok ok 15 minut w temperaturze 170 stopni.
- Ciastka wystudzić całkowicie.
- Czekoladę rozpuścić ( w metalowej misce ustawionej na garnku z gotującą się wodą).
- Za pomocą pędzelka posmarować spody florentynek- poczekać aż wyschną.

Właśnie jemy pierwsze przestudzone. Nawet ich nie smarowałam czekoladą i chyba nie będę. Pyszne, wejdą do mojego stałego repertuaru. Wg mnie ta sama klasa co „life changing crackers” z bloga „My new roots”, które bardzo lubimy i które robię regularnie (jak nie znasz, to spróbuj, warto). Już i tak jestem wielbicielką twoich trufli daktylowych i kremu kakaowego z awocado – też je powtarzam. Bardzo dziękuję za te wszystkie przepisy, są naprawdę i świetne i bardzo rzetelnie przedstawione.
Mrzena, bardzo miło mi to czytać i dziekuję:) „My noew roots” znam i wielokrotnie korzystałam z jej przepisów, nawet bananowa granola pojawiła się u mnie na blogu, to jedna z naszych ulubionych:)
A, jeszcze jedno. Ja zamiast cukru dodałam 3 spore łyżki miodu – bo nie używam cukru „cukru”, i 2/3 żurawiny zaminiłam na figi i daktyle – bo tak akurat miałam. Wg mnie nie zaszkodziło. Może z cukrem miałyby odrobinę bardziej kruchą konsystencję – te są takie miękkie (twardsze, chrupiące składniki zanurzone w czymś miękkim) ale naprawdę dobre.
Ja też staram się ograniczać biały cukier. Tu akurat użyłam kokosowego, jednak lepszy od białego:). Miodem też często słodzę tylko niestety boli mnie to, że podczas podgrzewania traci on wszystkie swoje dobre właściwości, więc często do potraw pieczonych gotowanych dodaję syrop z agawy albo klonowy.