Coś dawno nie było na blogu żadnej zupy. A prawda jest taka, że zupę jemy bardzo często, kilka razy w tygodniu. Najczęściej w weekend nastawiam gar wywaru na wiejskiej kurze lub warzywnego. Gorący wywar wlewam do słoików, odwracam i czekam aż wystygną – tak zawekowane słoiki z wywarem w lodówce mogą stać do kilku tygodni. Wykorzystuję go potem do zup, sosów, gulaszy czy różnych potrawek. Dzięki temu w tygodniu ugotowanie zupy zajmuje mi 20-30 minut. Prawda jest jednak też taka, że najczęściej gotuję pomidorówkę bo to ulubiona zupa Emilki. Chociaż i pomidorówka ostatnio popadła w niełaskę więc muszę znaleźć inną ulubioną zupę.
Talerz gorącej zupy to zimą dla mnie podstawa. Najbardziej lubię te gęste i rozgrzewające z aromatycznymi przyprawami, pikantne. Chociaż ze względu na Emilkę muszę się w tym względzie stopować ( dlatego teraz znacznie rzadziej gotuję zupy tajskie bo dla mnie tajska zupa musi być ostra). Tym razem wypróbowałam zestaw indyjski – garam masala, kurkuma i imbir, a do środka ciecierzyca, ziemniaki, kalafior i pomidory. Połowa zupy jest zmiksowana więc całość jest bardzo gęsta. Tego mi trzeba w trudnym czasie oczekiwania na wiosnę.
…