W zeszłym tygodniu do księgarni trafiła książka Zuzy Zak „Polska. Nasza kuchnia w nowej odsłonie”. Jest to książka o kuchni polskiej, która pierwotnie powstała z myślą o cudzoziemcach. Autorka, która wyemigrowała z kraju do Anglii mając lat osiem, napisała ją żeby pokazać, że kuchnia polska to nie tylko pierogi – że jest bardzo zróżnicowana, smaczna i nie jest jedynie przyjmowaniem kalorii, żeby chronić się przed mrozem. Oprócz przepisów znajdziecie tam też rys historyczny – dlaczego Polacy jedzą jak jedzą.
Przeglądając ją przeżyłam podróż do smaków dzieciństwa – znajdziecie tam mnóstwo klasyków jakie jadało się pewnie w każdym domu – placki ziemniaczane, pasztety, zupy (grzybowa, żurek, krupnik, barszcz, szczawiowa) pierogi ( oczywiście też), gulasz, wątróbka, zrazy, kopytka, leniwe, buraczki, marchewka z groszkiem czy ciasta – makowiec, sernik, mazurek.
Szczególnie bliski mi był rozdział ze śniadaniami – czytając go czułam się jakbyśmy się wychowywały z Zuzą w tym samym domu! Jajecznica z cebulką, kasza manna z sokiem malinowym, naleśniki z serem, ryż zapiekany z jabłkami, omlety – to wszystko jadło się też i u nas bardzo często. Zabrakło tylko jajecznicy z móżdżkiem cielęcym, którą zajadłam się w dzieciństwie, ale zdaję sobie sprawę, że to może być zbyt kontrowersyjne danie jak dla naszych rodaków, nie mówiąc już o obcokrajowcach:)
Nie jest to obiektywna antologia kuchni polskiej a raczej taki miłosny list do wspomnień i smaków z dzieciństwa. Lekko wyidealizowany, tak jak się idealizuje dzieciństwo ale bardzo klimatyczny (podkreślają to bardzo ładne, rustykalne zdjęcia dań). Jest to kuchnia polska autorki – tak jak ją pamięta, za jaką tęskni ale też tak jak ją obecnie interpretuje – znajdziecie tu bowiem dużo przepisów-wariacji na temat kuchni polskiej, gdzie typowo polskie składniki czy danie zyskało nowe oblicze (sałatka jarzynowa z krabem, tuńczyk marynowany w żubrówce, gołąbki z jagnięciną w pomidorowo-cynamonowym sosie).
Danie jakie wybrałam do przygotowania na pierwszy ogień to knedle ze śliwkami. U nas w domu nie gotowało się takich knedli, więc do ich przygotowania potrzebuję przepisu, a poza tym wydało mi się być to idealne danie na jesień. I rzeczywiście – knedle były pyszne, miękkie, skąpane w maśle i bułce tartej oraz gorącym soku śliwkowym. Trochę było z nimi zachodu – z ich lepieniem ale zdecydowanie warto było. W przepisie zabrakło mi przybliżonej ilości knedli jakie powinny wyjść z tych proporcji, mi wyszło 10 ale miałam duże śliwki (najlepsze będą węgierki), więc przy mniejszych może wyjść więcej.
…