Gotowanie dla Emilki bywa ostatnio bardzo frustrujące. Wydawało mi się kiedyś, że jak od maleńkiego będę ją wystawiała na różne smaki to potem będzie bardziej otwarta na nowości. I rzeczywiście jak miała roczek i więcej to próbowała wszystkiego, i więkoszość smaków jej odpowiadała. Teraz to się mocno zmieniło. Jej pierwsza reakcja na nowe dania to „nie chcę”, „nie spróbuję”, „nie dobre” (oczywiście wyrok wydany bez próbowania). I często wogole nie chce brać dania do buzi, a jak już pod długich negocjacjach jednak spróbuje to często kończy sie pluciem ( jak nie zna smaku) chociaż czasem zaskakuje i zjada całość. W przedszkolu ponoć zjada wszystko chętnie i raczej nie ma z tym problemu. A w domu bywa bardzo różnie. Czasem mam wrażenie, że robi mi na złość gdy widzi jak mi na tym zależy, żeby zjadła to co ugotuję. Nie poddaje się jednak w wysiłkach i cały czas próbuję nowych dań i smaków. Chociaż przyznam się też, że bywa i tak, że po prostu gotuję gar pomidorowej bo to załatwia sprawę na kilka dni. A czasem przemycam jej nowe smaki ale w znanej i lubianej formie – np. w postaci klusek. Kluski zwykle się sprawdzają (chociaż jak w przypadku ostatnio goszczących tu klusek z jarmużem to się nie udało). Tym razem zrobiłam kluski vel kopytka ze słodkich ziemniaków z dodatkiem kaszy jaglanej i mąki orkiszowej ( w wersji bezglutenowej można ją zastąpić ryżową). My zjedliśmy je przysmażone na maśle z czosnkiem i szałwią a Emilka (chociaż oczywiście nie bez początkowego kapryszenia) w bardziej przyswajalnej wersji czyli po prostu przysmażone na maśle z dorobiną brązowego cukru.
Mam nadzieję, że to u niej przejściowy etap i moje starania zostaną w końcu nagrodzone. I siądziemy wkrótce z Emilką nad talerzem surowych warzyw z hummusem albo miską curry z ciecierzycy i szpinaku.
…