Spędziliśmy ostatni weekend na wsi u mojej mamy. Jest tam mały ogródek a w nim podstawowe warzywa i owoce. Od początku lata do jesieni wiąże się to z tym, że akurat jest czegoś wysyp i trzeba to szybko przerabiać. Tak jest ze szpinakiem, sałatą, potem ogórkami, malinami, a w końcu przychodzi czas na cukinię i dynię. Lubię te „wysypy” bo to mnie zmusza do kreatywności w wykorzystywaniu tego na co akurat jest czas. Teraz mamy wysyp szpinaku (więc była szpinakowa frittata i kopytka ze szpinakiem) i jest bardzo dużo sałaty, już niestety trochę przerośniętej. Sałatę jemy cały czas ale jest jej tyle, że na pewno nie przejemy jej w sałatkach. Postanowiłam ją więc udusić (traci wtedy objętość, ha!) i zrobić z niej zupę. Sama zupa z sałatą jest trochę zbyt lekka i dietetyczna jak dla mnie więc zatopiłam w niej klopsiki z indyka. Całość nadal jest lekka i letnia, ale klopsiki powodują, że jest to już wystarczające danie na obiad.
Emilce bardzo posmakowały pulpeciki, kłopot oczywiście był z pływającymi liśćmi sałaty – musiałam więc jej porcję zalać czystym wywarem. Następnego dnia jednak wyjęłam z jej porcji klopsiki a resztę zmiksowałam. A ponieważ w weekend obejrzała pierwszy raz Shreka w telewizji to zupa została ochrzczona „zupą shrekową” i została zjedzona bez problemu.
…