Zbyt nagle przyszły te chłody i deszcze. Od początku tygodnia jestem w szoku. Nie wiem jak się ubrać i zaklinam lato lekkimi baletkami na gołe stopy, co się potem kończy suszeniem ich na grzejniku w pracy (baletek nie stóp). Nie wiem jak ubrać Emi. Czy kalosze, czy polar, czy płaszczyk, czy już czapka? Mój organizm jest skołowany. Baterie mi się kończą o 21. Spaaać. I jeść! Jeść ciepłe rzeczy. Instynktownie nastawiłam od razu gar wywaru (zwykle gotuję cały gar, gorące wlewam w słoiki, odwracam żeby się zawekowały i trzymam potem w lodówce). A potem ugotowałam na jego bazie zupę. Gęstą zupę z pieczonej papryki i pomidorów, dodatkowo zagęszczoną cieciorką. Pomogło.
…